33 dniowe rekolekcje – dzień 17
WALKA Z EGOIZMEM
Trzecią walką, którą toczymy, jest walka z naszą miłością własną, z naszym egoizmem. Jezus mówił, że jeżeli chcemy iść za Nim, potrzebujemy zapierać się siebie (Łk 9,23). Co to znaczy zapierać się siebie? Zapierać się swoich wyobrażeń, swoich oczekiwań, swoich, nawet bardzo dobrych, pragnień. Ja mam się umniejszać, On ma wzrastać. Czasami ludzie kierują się emocjami. Możemy mieć w sobie różne emocje, one mogą być pozytywne lub negatywne, ale nie są miarodajnym kryterium oceny tego, co się dzieje w naszym życiu. Bo może być smutek, który jest negatywną emocją, ale prowadzi do nawrócenia, więc wynika z niego dobro. Musimy patrzeć, jakie źródło ma to, co się rodzi w nas. Od momentu grzechu pierworodnego jest w nas pęknięcie. Jest w nas upodobanie do siebie, do tego, co my uważamy za słuszne. To jest bardzo ciekawe, bo generalnie ludzie uważają samych siebie za mądrych. Właściwie wszyscy. Jeśli zapytasz, kto uważa siebie za mądrego, wszyscy podniosą ręce. No to skąd głupoty na świecie?
Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek jest jak krzywa wieża w Pizie. Gdyby krzywa wieża miała oczy i mogła patrzeć, powiedziałaby, że wszystkie inne wierze stoją krzywo, tylko ona jedna stoi prosto. I właśnie na tym polega istota naszej miłości własnej. Jesteśmy przywiązani do tego, co myślimy. I mamy też skłonność, żeby uważać siebie za ważniejszych, niż jesteśmy w rzeczywistości, przeceniać znaczenia własnego zdania. Jesteśmy przywiązani do naszych wyobrażeń, do naszych oczekiwań. Dlaczego pojawiają się spięcia, dlaczego kłócimy się z innymi ludźmi, dlaczego dochodzi do sprzeczek? Dlatego że widzisz drugiego człowieka. Ale oprócz tego, że widzisz drugiego człowieka, masz jakieś wyobrażenie o nim. No i jeżeli ten człowiek nie jest taki, jak twoje wyobrażenie o tym człowieku, no to jest zgrzyt. I co to pokazuje? Że bardziej kocham moje wyobrażenie człowieka niż tego człowieka. To wyobrażenie wzięło się z mojej często zepsutej natury. Mogę mieć mnóstwo fałszywych wyobrażeń: o sobie, o życiu, o tym, co robię, i mogę być do nich przywiązany. I przez nie nie jestem w stanie służyć Bogu. To jest paskudna niewola. To jest coś strasznego. To zabiera wolność.
To jest tak, jak było z uczniami, którzy po śmierci Chrystusa uciekają do Emaus. Dlaczego uciekają? Kiedy Jezus ich spotyka, mówią: „A myśmy się spodziewali” (Łk 24,21). Mieliśmy jakieś wyobrażenia, a to wszystko legło w gruzach. A skoro tak, to my się wypisujemy z tej bajeczki. Więc można swoje wyobrażenia tłumaczyć nawet Słowem Bożym. Są ludzie którzy bardzo naciskają na modlitwę o uzdrowienie fizyczne, bo każda choroba musi być uzdrowiona. Ale czy Bóg mnie do tego zaprosił? Czy modlę się o uzdrowienie dlatego, że każda choroba musi być uzdrowiona, czy dlatego, że Bóg mi teraz powiedział, że On chce tą osobę uzdrowić? To jest olbrzymia różnica.
Jesteśmy bardzo przywiązani do naszego sposobu myślenia. Jak się uczyć wolności? Jeżeli na przykład ktoś cię za coś pochwali, możesz od razu czuć się dumny. Ale możesz też pomyśleć, że jeżeli cię za coś chwalą, to tylko dlatego, że to coś pochodzi od Boga. I możesz oddać chwałę Bogu. No a jeżeli cię za coś ganią – a przecież bardzo tego nie lubimy i to jest dla nas trudne – możesz sobie pomyśleć, jeżeli cię ganią, to Bogu dzięki, że nie widzą wszystkich twoich grzechów, bo ganiliby jeszcze bardziej. To jest też droga do życia w wolności wobec tego, co inni o mnie myślą, ale też wobec tego, co ja sam uważam za słuszne. Święty Ludwik mówi, żeby przed przyjęciem Pana Jezusa w Komunii Świętej wyrzekać się własnego sposobu myślenia, niezależnie od tego, jak słuszny on mi się wydaje. To bardzo ważne. Tutaj wchodzę już w taką przestrzeń, gdzie zaczynam odkrywać, że nie kontroluje wiary. Bo w wierze mogą dziać się rzeczy, które będą nie moimi, nie po mojej myśli. Nie będę czegoś kontrolował, nie będę miał na coś wpływu. Mogę nawet czegoś nie rozumieć, ale wtedy mogę powiedzieć: ufam Tobie, Jezu, ufam Tobie, Maryjo, ufam Tobie, prowadź! O taką perspektywę chodzi.
Chcę cię zachęcić, żebyś dzisiejszy dzień przeżył w taki sposób, żeby ucieszyć się z tego, co jest nie po twojej myśli. Bo to ci pomaga zwyciężyć twoją miłość własną. To ci da większą wolność. I to jest sytuacja w której możesz powiedzieć: Jezu, moje wyobrażenie legło w gruzach. Ale ja ufam Tobie. Jestem w Twoich rękach. Prowadź mnie – i to jest moment, w którym może bardzo wzrosnąć twoja wiara.
Źródło: www.jednoserce.org